niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 5

                                             Witajcie!
 mam nadzieję,że ktośjeszcze będzie chciał czytać moje wypociny po tak długiej nie obecności. No ale nie przedłużając zapraszam na rozdział  5.

                                            *** Per. Carlosa***

                  Siedziałem na kanapie w salonie i patrzyłem na Jamesa i Natt. Byli tacy szczęśliwi, pasowali do  siebie, zastanawia mnie co się z nimi stanie gdy dziewczyny za tydzień wyjadą. Kiedy rozmawiałem o tym z Jamesem to stwierdził, że z Natt będzie  nawet na odległość bo ą pokochał i nie wyobraża sobie bez niej życia. Trochę mnie  te słowa zaskoczyły, ponieważ znają się dopiero kilka dni, no ale ja podobnie miałem z Cell,która  nieodwzajemniała mojego uczucia do niej. Cieszyłem się ze szczęścia Jamesa i Natt, ale też im go trochę zazdrościłem. czemu Cell mnie odrzuca?Czemu nie chce spróbować? To tak bardzo mnie to boli. Katherine gdy się dowiedziała, że Cell mnie nie chce i do tego traktuje z chłodną obojętnością to dostała szału, wyzywała ją od najgorszych, a ja nawet nie stanąłem w jej obronie, tylko słuchałem wyzwisk Katherine, której słowa do tej pory huczą w mojej głowie ,, Ta kurwa pożałuje, że się urodziła, nie ma prawa tak cię traktować, szmata nie zasługuje na twoją miłość, Daj sobie z pustą dziwką spokój". Nie mogłem dać sobie z nią spokoju bo za bardzo ją kocham.
                Postanowiłem przemyśleć kilka spraw na spokojnie, więc wyszedłem z domu i skierowałem się na klif. To było moje ulubione miejsce, w którym mogłem  pomyśleć i nikt nie będzie mi przeszkadzał. To tam, zawsze zaczynałem rozumieć dlaczego życie toczy się tak a nie inaczej, dlaczego nie wszystko układa się tak jak byśmy tego chcieli.
   Gdy byłem prawie na miejscu, to na krawędzi klifu zobaczyłem zarys jakiejś osoby. Podszedłem bliżej i rozpoznałem Cell. Moje serce momentalnie przyspieszyło a ciało zaczęło drżeć, ale się opanowałem i ruszyłem w stronę dziewczyny. Po kilku krokach znalazłem się tuż za nią. Patrzyła przed siebie, chyba nawet nie usłyszała jak do niej podchodzę. Po kilku minutach bezczynnego stania usiadłem obok niej.Była zamyślona, wiatr rozwiewał jej lśniące, piękne włosy a na jej twarzy tkwił delikatny rumieniec, który tylko dodawał jej uroku.
   Nie odezwała się pierwsza, więc ja też tego nie zrobiłem. Przez kilka chwil myślałem, że się na mnie obraziła za to, że ciągle próbuję jej powiedzieć, że jest dla mnie wszystkim, ale to jednak musiało być coś innego.Oboje tkwiliśmy w ciszy przez dłuższy czas, ale w końcu nie wytrzymałem  i zapytałem  pierwszy.
-U ciebie wszystko w porządku?
-Tak-odparła i spuściła głowę w dół, patrząc na fale oceanu rozbijające się o skały. Między nami znów zapadła niezręczna cisza, już jakieś pół godziny siedzieliśmy w milczeniu.-A u ciebie ?-spytała w końcu szeptem.
-Tak, u mnie wszystko ok-znów zanurzyła się w swoich myślach co poznałem po nieobecnym spojrzeniu kiedy podniosła głowę,a ja nadal wpatrywałem się w jej twarz. Była inna od tych wszystkich dziewczyn, chyba dlatego się w niej zakochałem w ciągu tych kilku dni. była wyjątkowa, oryginalna, nie było drugiej takiej. Prawdopodobnie James i Logan mięli tak samo z Natthalie i Monic. Możliwe, że tylko ja i Kendall nie mamy szczęścia w miłości, albo jakaś dziewczyna jest z nami dla kasy albo chce mieć swoje pięć minut naszym kosztem. Po kilkunastu minutach zapytałem Cell.
-Cell, ja....-nie wiedziałem w jakie słowa ubrać swoje pytanie, ale po kilku sekundach wykrztusiłem-czy jest możliwość tego, że jednak ty coś do mnie poczujesz?-Spojrzała na mnie tymi swoimi pięknymi oczami.
-Carlos....ja...ja..ja nie wiem... nie wierzę w  miłość-wyszeptała, przymykając powieki-wiesz dlaczego?-zamilkła, aja przecząco pokręciłem głową, ale raczej nie oczekiwała mojej odpowiedzi bo, po chwili milczenia znów zaczęła mówić-Nikt nigdy mi nie pokazał, że ona istnieje, nikt nigdy mi jej nie okazywał. Moi rodzice są z lodu, którego nic nie jest w stanie roztopić. Do wszystkiego podchodzą ze stoickim spokojem, wyrafinowanym opanowaniem i chłodem. Gdy byłam mała to matka z ojcem nigdy mnie nie przytulali, nie okazywali mi żadnych uczuć. Kiedyś ojciec powiedział mi, że miłość i uczucia to wymysł słabych ludzi, głupców, którzy w życiu nigdy niczego nie osiągnęli  choć tak usilnie się o to starali. Matka nie pozwoliła mi chodzić do szkoły, mam prywatne lekcje w domu. Rodzice nigdy nigdzie nie pozwalali mi wychodzić. trzymali mnie w luksusowym więzieniu, które stworzyli specjalnie dla mnie, to było i jest  straszne. Na zakupy matka zabierała mnie do Paryża, Mediolanu, Berlina i innych metropolii z  modą,musiałam chodzić  na wszelkiego rodzaju bankiety  do znajomych rodziców  słuchać tych nudnych rozmów na temat gówno wartych interesów.Robiłam to co mi kazali.-wzięła głęboki wdech i ciągnęła dalej-Pierwszy raz uciekłam z domu gdy miałam 13 lat, wtedy mi powiedzieli, że sami znajdą mi odpowiedniego chłopaka, czułam się  wtedy   jak jakaś niedorozwinięta księżniczka   z tandetnej opowieści dla dzieci. W   XXI  oni  chcieli  znaleźć   mi chłopaka.To było straszne, ale takie prawdziwe. Nie znałam Warszawy bo nigdy nie wychodziłam z domu. Biegłam przed siebie,w końcu zatrzymałam się w jakimś parku, była tam taka duża fontanna, więc usiadłam na ławce koło niej i wtedy pierwszy raz w życiu się rozpłakałam. Nie wiedziałam co mam zrobić i właśnie wtedy podeszła do mnie pewna dziewczyna. Była ode mnie starsza może rok czy dwa, ale to ona mi wtedy zaproponowała pomoc. Zaufałam jej i z nią poszłam do jej mieszkania w bloku, w którym mieszkała razem z rodzicami. tak poznałam Monic, potem przyszły do niej Natt, Angie i Marietta. To właśnie wtedy poznałam moje przyjaciółki, to dzięki nim ze sztywnej, dobrze wychowanej, poważnej porcelanowej lalki zmieniłam się w szaloną nastolatkę, która na luzie podchodzi do życia. To było najlepsze co mnie w życiu spotkało. Nauczyłam się żartować, szaleć, ale nigdy nie uwierzyłam  w  miłość.-znowu na chwilkę przerwała po to by znów podjąć przerwaną opowieść o swoim życiu.-Kiedy tamtej nocy wróciłam do domu to nie mogłam uwierzyć w to co widzę, moja matka płakała. Ta chłodna wyniosła, opanowana kobieta płakała. Ojciec natomiast siedział nie wzruszony na skórzanej kanapie i popijał kieliszek czerwonego wina. Kiedy mnie zobaczyli to matka mnie przytuliła, to było dziwne. Ojciec wstał i stał chwilę w bezruchu, a potem podszedł do mnie i tulącej ciągle mnie matki, odsunął ją ode mnie i wymierzył mi siarczysty policzek. Nie siedziałam cicho tylko zaczęłam krzyczeć, po raz pierwszy w życiu wyrzuciłam z siebie to co mnie bolało i poczułam...najprawdziwszą ulgę. Poczułam się wolna i taka lekka.W końcu wszyscy się uspokoiliśmy i zaczęliśmy poważnie rozmawiać, wtedy doszłam z rodzicami do jakiegoś porozumienia. Od tamtej pory dostałam trochę luzu, ale i tak nie chodzę do szkoły tylko tak jak już mówiłam nadal mam prywatne lekcje w domu i nadal muszę się przy nich zachowywać jak dama, ale gdy wychodzę z dziewczynami na imprezy wtedy zamieniam się w ogień-dokończyła z pasją-Tak więc, teraz już wiesz dlaczego dla mnie miłość nie istnieje, po prostu nigdy jej nie zaznałam i raczej nie chcę jej zaznać, ponieważ ona tylko zadaje rany.
-Twoja historia jest bardzo smutna, ale miłość na prawdę potrafi być piękna, tylko trzeba jej chcieć-spojrzała na mnie i zironizowała:
-Tak? to mi pokaż tę twoją miłość-nie czekałem dłużej tylko wpiłem się w jej pełne malinowe usta, oddawała pocałunki z  taką samą pasją, z którą ja ją całowałem. Przez chwilę pomyślałem, że jednak coś dla niej znaczę. Odsunęła się ode mnie po kilku minutach, jej oddech był przyśpieszony  tak jak mój.
-I twoim zdaniem miłość polega na pocałunkach i mówieniu sobie kocham cię oraz okazywaniu sobie uczuć?-prychnęła cicho
-No .... a na czym innym miałaby polegać?zapytałem zdziwiony, bo takiego pytania a raczej stwierdzenia się nie spodziewałem
-Ja mam to wiedzieć? Ty właśnie udowodniłeś mi to, że myślę bardzo dobrze na temat miłości. Jest to tylko pociąg fizyczny, nic więcej. Ty nic o mnie nie wiesz, znasz mnie od kilkudziesieciu godzin i już twierdzisz że mnie kochasz to niedorzeczne-powiedziała chłodno-ty mnie nie kochasz, ja ciebie tylko pociągam, czujesz do mnie pożądanie nic więcej-skończyła a ja zrozpaczony spuściłem głowę w dół.-Mogę się do ciebie przytulić? -zapytała  nagle, spojrzałem na nią zdumiony i pokiwałem głową. Dziewczyna przytuliła siędo mnie a ja ją objąłem ramieniem. W takiej  pozycji  przesiedzieliśmy na klifie ze cztery godziny.
- Chyba powinniśmy już wracać-szepnąłem do  Celli.
-Tak, masz rację-pomogłem jej wstać i ruszyliśmy w drogę powrotną. Przez cały ten czas milczeliśmy. Kiedy zatrzymaliśmy się pod hotelem, w którym mieszkała z dziewczynami, to zapytałem.
-Spotkamy się jutro?-zdziwiona mruknęła coś niewyraźnie pod nosem.-To jak?
-Ja... nie jestem pewna czy to dobry pomysł.... ja spotkałabym się z tobą  jak z kumplem a ty ze mną jako kto?
-Jak z koleżanką- powiedziałem drżącym głosem a na jej twarz wypłynął słodki uśmiech.
- W takim razie dobrze, spotkajmy się jutro, bądź po mnie tak o 15, to do zobaczenia!-krzyknęła i pocałowała mnie w policzek a potem zniknęła w wejściu do hotelu, a ja wróciłem do domu,w którym mieszkałem razem z chłopakami i Katherine. Ze zmęczenia, raz dwa się umyłem i położyłem do łóżka, po kilku chwilach odpłynąłem w krainę Morfeusza śniąc o pewnej dziewczynie.





                            Dobra , mam nadzieję, że się podobało, prosze o szczerą opinię.
                                                             Celu$ka:*