niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 7

                                    No TO MAMY ROZDZIAŁ 7;P ZAPRASZAM DO CZYTANIA;D
                                                 ***Miesiąc później. Per. Angie.***
 
       Dwa tygodnie,które miałyśmy spędzić w LA z dziewczynami zamieniły się w miesiąc, Cell nadal się nie obudziła. Natthalie dzwoniła do rodziców Cell, którzy przylecieli tu w ciągu 18h, nigdy bym nie przypuszczała, że tak się martwią jej stanem zdrowia,ale musiałam zmienić zdanie zaraz po tym gdy ujrzałam w jakim stanie jest Pani Green. Kobieta była cała zapłakana nie odstępowała łóżka Cell ani na chwilę zupełnie jak Carlos i Monic, za to Pan Green, nie okazywał żadnych emocji, chociaż coś mi się wydaje, że przejął się  tym wszystkim bardziej niż jego żona. Nie mogli tutaj zostać, więc musieli lecieć po tygodniu z powrotem do Polski, ale postanowili zaufać mi, Monic i Natt, więc zostawili nam sporo kasy. Państwo Green, choć trudno w to uwierzyć załatwili nam pobyt w LA na stałe oczywiście pod warunkiem, że nasi rodzice się zgodzą.Na szczęście moi, Monic i  Natti się zgodzili, niestety matka Marietty zażądała by ta wróciła razem z rodzicami Cell do domu, więc mimo że nie chciała to nie mogła tutaj zostać. Odleciała jakieś 2 tygodnie temu z Państwem Green.Monic i Carlos strasznie zmizernieli, do tego Cell tak bardzo się boję, jeśli ona się nie obudzi to Natt się załamie a Mo przecież tego nie przeżyje. Teraz siedzę na korytarzu, przed chwilą byłam obok Cell ale nie mogę na nią nawet spojrzeć, za bardzo mnie to boli, tak bardzo , bardzo mi jej szkoda. Nagle usłyszałam jakieś krzyki na końcu korytarza, z ciekawości wstałam i ruszyłam w tamtym kierunku. To co tam zobaczyłam wprawiło mnie w ogromne osłupienie, nie za bardzo wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. Na końcu korytarza stał James, Katherina i.....Cristiano Ronaldo we własnej osobie. James machał przed nosem Kathariny jakimś pisemkiem, a Ronaldo stał z boku i chyba nie bardzo wiedział co ma zrobić. Usłyszałam krzyk Jamesa
-Kiedy zamierzałaś mi o tym powiedzieć co?
-Co takiego braciszku?!
-Że spotykasz się z tym...tym babiarzem!
-Cris nie jest babiarzem i skąd się o tym dowiedziałeś?!
-Ty kretynko, zachowujesz się jak szmata, nie dość że omal nie zabiłaś Cell to jeszcze w gazetach są twoje fotki jak bzykasz się z tym zgredem! Masz dopiero 17 lat ty pusta idiotko
-Ta  dziwka co tam leży-Kat wskazała głową w kierunku sali Cell-powinna zdechnąć a  ciebie z kim i gdzie co robię nie powinno nic obchodzić.
-Dziewczyno czy ty nie rozumiesz, że jeśli Cell się obudzi i - o ile będzie cokolwiek pamiętała-powie policji kto ją tak urządził to możesz trafić do więzienia nawet na 15 lat? Czy ty na prawdę jesteś aż tak głupia? Do tego przynosisz mi wstyd, zachowujesz się jak prawdziwa dziwka jeśli do końca tygodnia nie zerwiesz z tym czymś-James wskazał ręką na Ronaldo -to możesz się  pożegnać  z życiem w LA, bo dzwonię do rodziców opowiadam im wszystko i odsyłam cię z powrotem do Nowego Yorku, mam dość twojego zachowania, nie mam zamiaru użerać się z rozpuszczonym bachorem, które myśli, że wszystko mu wolno.Daję ci tydzień na poprawę inaczej wracasz z powrotem do NY!-James odwrócił się na pięcie i wybiegł ze szpitala, zaraz za nim pobiegła Katharina ciągnąc za sobą zdezorientowanego Chrisa. No to nasz Jamie wygłosił przemowę, musiała go sporo kosztować, no ale Katharina wydawała się miła, nadal nie pojmuję dlaczego ona to zrobiła Celli. Westchnęłam głośno i spojrzałam na zegarek.Już po 21 zaraz pewnie przyjedzie po mnie Natt, znów westchnęłam i usiadłam na krzesełku pod ścianą, a potem schowałam twarz w dłoniach, ukrywając łzy wypływające co raz większą ilością z moich oczu.
                                                *** Następnego dnia rano. Per. Cell.***
          Ciemność.
         Wszędzie ciemność.
         Ciążą mi powieki, nie mogę ich otworzyć.
         Jak się je otwiera?
         I nagle oślepia mnie rażące światło,nie wiem co się dzieje, wszystko jest takie jasne. Zadaję sobie pytanie: Czy ja jeszcze żyję? Nagle dochodzą mnie jakieś przytłumione głosy, słyszę je tak jakbym była pod wodą. Mrugam kilkakrotnie powiekami i wszystko staje się bardziej wyraźne.Widzę dwie osoby,które siedzą blisko mnie, ale ich nie rozpoznaję,więc zaczynam się zastanawiać kim oni są i co tutaj robią, a właściwie co ja tutaj robię i gdzie się znajduję.Dokładnie rozglądam się po tym jasnym pomieszczeniu,ale nadal nie rozumiem co ja tutaj robię i dlaczego tak bardzo boli mnie głowa.Delikatnie poruszam dłonią i czuję jak coś lekko ją ściska.Próbuję się podnieść po to by zobaczyć co to takiego, ale gdy tylko się poruszam to syczę z bólu.Dziewczyna siedząca obok łóżka, na którym leżę szybko się podnosi i patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami, a po chwili doskakuje do mnie z piskiem i krzyczy
-Obudziłaś się! Nareszcie, Cell tak bardzo się bałam! Na szczęście się obudziłaś po tak długim czasie! Carlos! Słyszysz?! Obudziła się!-Chłopak wstał i podszedł do mojego łóżka i zaczął powoli mówić
-Cell...ja...ja...tak...bardzo cię przepraszam...tak mi...przykro...tak...bardzo....cię..przepraszam...wybacz mi...gdyby nie ja...to...Katharina...nic by ci nie zrobiła...Cell przepraszam...zrozumiem jeśli nie będziesz chciała mnie więcej widzieć...ale chcę, żebyś wiedziała...że...przepraszam cię za nią.-patrzył na mnie z takim bólem w oczach, że aż mi się go szkoda zrobiło, mimo że nawet nie wiedziałam kim on jest. Nawet nie za bardzo rozumiałam o czym oni do mnie mówią i kim są Cell i Katharina? A właściwie to kim są ta dziewczyna i chłopak? Wzięłam głęboki wdech i powoli wykrztusiłam z siebie
-Przepraszam...ale...kim wy jesteście? i kim są Katharina i Cell?-widzę jak ich twarze stopniowo bledną, dziewczyna zaczyna drżeć a chłopak próbuje powstrzymać łzy napływające do jego oczu.
-Żartujesz?...Celli..proszę..powiedz, że to żart. Przecież nas znasz..to ja Monic..twoja przyjaciółka..nie poznajesz mnie?....Celli..proszę nie rób mi tego!..-szept dziewczyny stopniowo przeradza się w krzyk a ja się krzywię, ponieważ moja głowa zaczyna teraz pękać z bólu.
-Przepraszam, ale ja na prawdę nie wiem kim jesteście ani tym bardziej kim jest ta cała Cell, musieliście mnie z kimś pomylić-ledwie z siebie wyduszam bo ból rozsadza mi głowę i całe ciało.Blondynka upada na ziemię,a chłopak kładzie dłonie na jej ramionach i delikatnie ją podnosi a następnie wyprowadza ją z tego pomieszczenia, a ja znowu zostaję sama ze swoimi myślami na temat tego kim jestem i gdzie się znajduję. Przymykam oczy i próbuję zasnąć, niestety nie mogę, ponieważ znowu ktoś wchodzi do pomieszczenia, w którym się znajduję. tym razem jest to starszy mężczyzna w białym stroju.Podchodzi do mojego  łóżka i z poważną miną pyta:
-Jak się nazywasz?-przez sekundę się zastanawiam i odpowiadam
-Nie wiem-mężczyzna znów zadaje kolejne pytanie
-Ile masz lat?
-Nie wiem
-Gdzie się urodziłaś?
-Nie wiem
-Jaki jest twój ulubiony kolor?
-Nie wiem-szepcę
-Imię twojej matki?
-Nie wiem-ciągle ta sama odpowiedź, a ja ciągle nie wiem co się dzieje
-Imię twojego ojca?
-Nie pamiętam
-Imię twojej siostry?-skąd ja mam to do cholery wiedzieć myślę, ale odpowiadam
-Nie mam pojęcia
-Jak się nazywa twoja przyjaciółka?
-Nie wiem
-Kim jest twój chłopak?-nadal ciągnie te głupie pytania
-Nie wiem-odpowiadam cicho i mam nadzieję, ze przestanie pytać o rzeczy, o których nic nie wiem, ale on ciągnie dalej
-Czy wiesz gdzie jesteś?-przecząco kręcę głową
-Pamiętasz kto cię pobił?-znów zaprzeczenie.Mężczyzna patrzy na mnie uważanie, po czym podchodzi bliżej mnie i wyciąga mały srebrny przedmiot, ciekawi mnie to co jest. Człowiek siada na brzegu łóżka i podnosi owy przedmiot na wysokość moich oczu i nagle ostre światło rani mi oczy.Po kilku sekundach znów mogę normalnie widzieć. Mężczyzna wstaje i kiwa do siebie głową, zapisuje coś na jakiejś karcie i szybkim krokiem wychodzi z sali nic mi nie mówiąc.Po chwili wraca z jakąś śliczną dziewczyną. Ma ona długie kręcone blond włosy i duże niebieskie oczy, jest na prawdę piękna. Ciekawe kim jest i po co tutaj przyszła. Patrzy na mnie z bólem malującym się na jej idealnej twarzy.Patrzy na lekarza a on kiwa głową. Dziewczyna siada obok mnie, bierze mnie za rękę i cicho mówi.
-Mam ci przypomnieć kim jesteś.
-Jak to przypomnieć?-pytam
-Pewna osoba bardzo cię pobiła, trafiłaś do szpitala i przez miesiąc byłaś w śpiączce, lekarze mówili, ze gdy się obudzisz to będzie duże prawdopodobieństwo, że nic nie będziesz pamiętała-wyjaśniła spokojnie.-Nazywasz się Cell Luisa Green, masz 17 lat, mieszkasz w Polsce razem ze swoją matką Mariolą i ojcem Samuelem Green. Mieszkasz w Warszawie, jesteś jedynaczką, nie masz chłopaka. twoimi najlepszymi przyjaciółkami są Angelique Lyndon, Monica Lisowska, Marietta Leśnicka oraz ja Nattahlie Majewska. To na razie tylko podstawy tego co powinnaś wiedzieć, a teraz mi powiedz czy cokolwiek ci mówią te informacje, które ci podałam-patrzę na nią nie pewnie i próbuję sobie przypomnieć, którąkolwiek z wymienionych przez nią osób niestety na marne.
-Ja...bardzo..cię przepraszam, ale ja ich nie znam.-dziewczyna patrzy na mnie ze zrozumieniem i rozpaczą i pyta
-A pamiętasz cokolwiek?
-Niee, mam pustkę głowie, ciągle widziałam ciemność.Przepraszam, ale ja was na prawdę nie znam, nie wiem kim jesteście.-odpowiadam cicho a potem dodaję-Wybacz, ale bardzo boli mnie głowa-dziewczyna wstaje i wychodzi w z sali.-Kim Pan jest? -zwracam się jeszcze do starszego mężczyzny w białym fartuchu.Odwraca się z uśmiechem i odpowiada
-Jestem lekarzem-a potem także opuszcza salę. Zamykam oczy i próbuję sobie coś przypomnieć z mojego życia, ale nie mogę, nie potrafię. Oczy zachodzą mi łzami, nie powstrzymuję ich tylko pozwalam im swobodnie spłynąć po twarzy. To takie bolesne myślę, nie pamiętam nikogo, żadnej z tych osób, które mnie chyba kochają, nie wiem,nie mam pojęcia.Jedynym plusem wizyty tej długowłosej dziewczyny jest to, że teraz wiem, że ta dziewczyna Cell to ja. Długo błądzę w swoich myślach, próbując odszukać jakiekolwiek wspomnienie z jakąkolwiek osobą, niestety cały czas mam tę samą pustkę. Z tego okropnego bólu głowy nawet nie wiem kiedy zasypiam.




Oj taaaaaaaaaak i mamy ten rozdział. Nawet nie wiecie jak trudno było mi dzisiaj pisać z perspektywy Cell;d No ale wymęczyłam. Osobiście uważam ten rozdział za beznadziejnie tragiczny,  no ale ważne,  że jest . Zapraszam do  komentowania. Pozdrawiam celu$ka:*

piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 6

                                  No to jedziemy z rozdziałem 6. Mam nadzieję, że się spodoba:P Chcecie by Carlos w końcu był z Cell no ale wybaczcie mi, ale jeszcze na to poczekacie, ale będzie akcja niedługo bo wkaracza Marishia;p Ale dzisiaj wkracza w akcję Katherinaaaaaa;d;d;d dobra nie zanudzam zapraszam do czytania xD


                                                  *** Per. Angie***


      Wszystkie siedziałyśmy z chłopakami u nich w salonie, mają na prawdę niesamowity dom a właściwie willę, zaprosili nas wszystkie ponieważ robili noc filmową, a że każda z nas lubi filmy to się zgodziłyśmy przyjść. Siedziałam na skórzanym fotelu i dyskretnie obserwowałam Cell i Carlosa, widać było ze ich do siebie ciągnie tylko dlaczego Cell ciągle go odpycha przecież on tak się stara, no ale rozumiem ją nigdy nie zaznała miłości. Cell wstała i wyszła z salonu.Nagle z kuchni doszły nas podniesione głosy, chłopaki i dziewczyny wzruszyły ramionami, ale ja wstałam i ruszyłam do owego pomieszczenia. Stanęłam w progu i usłyszałam głos Katheriny.
-Ty szmato, zostaw go w spokoju nie widzisz , że go ranisz!
-Ale...ale...co ja zrobiłam-dobiegł mnie zdziwiony głos Cell
-Jak to co? ty głupia suko odwal się od Carlosa, on cię kocha a ty go tylko ranisz, chociaż byś go pokochała ale nie ty jesteś zwykłą Polską suką, która tylko czeka żeby kogoś wykorzystać lub zranić, jesteś nikim słyszysz?! NIKIM! głupia dziwka
-Zamknij sie ty głupia idiotko, nie masz o niczym pojęcia jak ja mogę go kochać skoro nie wierzę w miłość, a skoro wybrał sobie na obiekt westchnień akurat mnie to nie moja wina!-wrzasnęła Cell
-Ryj dziwkarzu, po co ty tutaj w ogóle przychodziłaś, wypierdalaj z mojego domu i nigdy sie w nim nie pokazuj słyszysz NIGDY!-Usłyszałam jakby odgłos uderzenia, więc weszłam do kuchni i stanęłam jak wryta zobaczyłam jak Cell i siostra Jamesa się biją i tą walkę raczej wygrywa Cell. Nagle brunetka poślizgnęła się a Katherina to wykorzystała i uderzyła jej głową o kant stołu, zobaczyłam pełno krwi a potem wybiegłam po kogoś do pomocy.
-James...twoja siostra...musisz pomóc..ona ją zabije...Katherina..zabije Cell .....ona straciła przytomnosć..a Katherina nadal ją  bije...pomóż-wykrztusiłam ze łzami w oczach. James nie zdążył się podnieść a Carlosa już w salonie nie było. Szybko pobiegłam z nim i zobaczyłam jak odsuwa Kath od Cell.
-Jak ty mogłaś zrobić coś takiego Kathy.....myślałem, że jesteś moją przyjaciółką..-mówił Carlos klęcząc o bok Cell i sprawdzając jej puls, po chwili odetchnął z ulgą i zadzwonił po karetkę. Odwrócił się do Katheriny i szepnął
-Nienawidzę cię, skrzywdziłaś osobę, którą kocham ponad życie
-Ale czy ty nie widzisz tego jak ona cię rani? Przecież wy nawet nie będziecie razem, ona cię nie kocha jest zwykłą suką
-Nie nazwywaj jej tak, nienawidzę cię, nie chcę cię znać....ty....ty..zraniłaś mnie bardziej niż ona mówiąc, że mnie nie kocha..zejdź mi z oczu-wykrztusił po czym delikatnie podniósł Cell z ziemi a ja zobaczyłam ogromną plamę krwi przez chwilę czułam jak mnie mdli a potem była już tylko ciemność.

                                                    ***Per. Jamesa, tydzień później***
Moja siostra. Moja kochana siostrzyczka, jak ona mogła tak  potraktować najepszą przyjaciółkę mojej dziewczyny,tak zostaliśmy parą w ten sam dzień, w którym Cell tutaj trafiła.  Odniosła bardzo  dotkliwe obrażenia  i zapadła  w śpiączkę.Razem z Natt postanowiliśmy pójść do lekarza i zapytać o to jak długo Cell będzie nieprzytomna..
-Panie doktorze-Natt zaczęła drżącym głosem-kiedy ona się obudzi?
-Nie wiadomo, może dzisiaj,jutro, za tydzień, miesiąc, rok na prawdę nie wiadomo, ponieważ Panna Green odniosła bardzo dotkliwe obrażenia głowy, jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że kiedy się obudzi nie będzie pamiętała kompletnie nic nawet tego kim jest. Osoba, która ją tak urządziła nie powinna pozostać bezkarna-powiedział lekarz a mnie przeszły dreszcze-a teraz proszę mi wybaczyć, ale muszę się zająć innymi pacjentami
-Tak oczywiście-powiedziała moja dziewczyna i usunęła się z drogi lekarzowi.
-Kochanie i co ja mam teraz zrobić?-zapytała i się rozpłakała.
-Nie wiem, nie mam pjęcia, jestem w  szoku, nie mogę nawet uwierzyć w to co zrobiła Katherina
-Ja...James..ja..nie będę osądzała twojej siostry po mimo tego co zrobiła Cell, umiem wybaczać, ale boję się tego co może zrobić Monic, ona i Cell był ze sobą najbardziej zżyte, to ona znalazła Cell w parku i jej pomogła-szepnęła Natt-i mam podejrzenia, ze Mo będzie chciała zniszczyć twoją siostrę.cell i Mo nigdy nie umiały wybaczać, chyba że tylko bardzo bliskim osobom ale i to zdarza się bardzo rzadko.
-Jak to znalazła ją w parku?-zapytałem zdziwiony
-Cell ma bardzo trudne życie, może nie pod względem materialnym, ale psychicznym, nie będę  ci za wiele o tym opowiadała,ale na prawdę ma ciężko w domu-wyjaśniła
-Rozumiem-mruknąłem-Skarbie, siedzisz tutaj cały tydzień, powinnaś wrócić do hotelu, zabierzecie z dziewczynami swoje rzeczy i wprowadźcie się do nas-powiedziałem
-Nie wiem...przedłużyłyśmy swój pobyt tutaj o parę dni ze względu na to, że Cell jest w szpitalu,ale jeśli się nie obudzi to wracamy bez niej.-wyjaśniła
-Dlatego tym bardziej powinniście zamieszkać z nami, Katherina lubi was wszystkie tylko do Celli jest uprzedzona-powiedziałem tak cicho jak się tylko da
-Wieeem-mruknęła-ale...no..jak mówiłam..nie jestem pewna jak będzie na nią reagowała Mo, ona jest tak samo wybuchowa jak Cell
-Natt, proszę zrób to dla mnie,a  przy tym będziecie miały bliżej do szpitala-zrobiłem oczy Morta i zrobiłem smutną minkę
-Ehh...no dobrze, ale jak Mo rozszarpie Kathy to pamiętaj,że cię ostrzegałam-powiedziała a ja ja pocałowałem.
-Wiesz co?
-Co?-spytała
-Kocham cię-uśmiechnąłem się do niej
-Też cię kocham James, a spróbuj mnie skrzywdzić to naślę na ciebie, Cell i Mo-powiedziała groźnie
-Nigdy bym cię nie skrzywdził rozumiesz? Jesteś dla mnie najważniejsza-powiedziałem patrząc w jej ogromne niebieskie oczy
-Nigdy nie mów nigdy James-powiedziała cicho a potem sie uśmiechneła i mnie pocałowała-zadzwonie do Ang  i Marietty żeby zaczęły się pakować .
-Leć-powiedziałem i usiadłem na krześle chowając twarz w dłoniach, dlaczego ona to zrobiła, rozumiem że Cell zraniła Carlosa też mnie to denerwowało,ale nigdy w życiu bym jej nie powiedział takich rzeczy, lubiłem tę dziewczynę była taka prawdziwa do tego załamany Carlos i Mo, nawet Logan nie może ich przekonać żeby wracali. Mo stwierdziła,że nie zostawi tutaj jej samej a Carlos powiedział,że nie odejdzie chyba że ona się obudzi i sama mu powie, ze ma się wynosić. Co się teraz dzieje na tym swiecie pomyślałem i do tego moja rodzona siostra prawie ją zabiła. Już się gubiłem we własnych myślach, przecież rodzice zabiorą ją do NY i nigdy już się stamtąd nie wyrwie bo dadzą jej dożywotni szlaban. Westchnąłem i oparłem się o ścianę.Nienawidzę sytuacji bez wyjścia, a ta właśnie była czymś takim.

        
Króciutko,ale ten rozdział miał taki być xD Mam nadzieję, ze rozdział się wam spodoba;p Bo ja osobiście uważam, że jest beznadziejny chociaż gdy go pisałam myślałam, że jest fajny ale po przeczytaniu stwierdziłam, że jest do dupy, ale nie mnie jest oceniać;p. Zapraszam do komentowania;p Niedługo poznacie Marishię;p cieszycie się?
                                                celu$ka
P.S macie może jakiś pomysł na to jak miałoby wyglądać spotkanie Marietty z pewnym chłopakiem? Podawajcie swoje propozycje takiego spotkania i imienia chłopaka, dla osoby która poda najlepszy pomysł napiszę jednorazówkę z nią oraz jakimś  członkiem BTR.

niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 5

                                             Witajcie!
 mam nadzieję,że ktośjeszcze będzie chciał czytać moje wypociny po tak długiej nie obecności. No ale nie przedłużając zapraszam na rozdział  5.

                                            *** Per. Carlosa***

                  Siedziałem na kanapie w salonie i patrzyłem na Jamesa i Natt. Byli tacy szczęśliwi, pasowali do  siebie, zastanawia mnie co się z nimi stanie gdy dziewczyny za tydzień wyjadą. Kiedy rozmawiałem o tym z Jamesem to stwierdził, że z Natt będzie  nawet na odległość bo ą pokochał i nie wyobraża sobie bez niej życia. Trochę mnie  te słowa zaskoczyły, ponieważ znają się dopiero kilka dni, no ale ja podobnie miałem z Cell,która  nieodwzajemniała mojego uczucia do niej. Cieszyłem się ze szczęścia Jamesa i Natt, ale też im go trochę zazdrościłem. czemu Cell mnie odrzuca?Czemu nie chce spróbować? To tak bardzo mnie to boli. Katherine gdy się dowiedziała, że Cell mnie nie chce i do tego traktuje z chłodną obojętnością to dostała szału, wyzywała ją od najgorszych, a ja nawet nie stanąłem w jej obronie, tylko słuchałem wyzwisk Katherine, której słowa do tej pory huczą w mojej głowie ,, Ta kurwa pożałuje, że się urodziła, nie ma prawa tak cię traktować, szmata nie zasługuje na twoją miłość, Daj sobie z pustą dziwką spokój". Nie mogłem dać sobie z nią spokoju bo za bardzo ją kocham.
                Postanowiłem przemyśleć kilka spraw na spokojnie, więc wyszedłem z domu i skierowałem się na klif. To było moje ulubione miejsce, w którym mogłem  pomyśleć i nikt nie będzie mi przeszkadzał. To tam, zawsze zaczynałem rozumieć dlaczego życie toczy się tak a nie inaczej, dlaczego nie wszystko układa się tak jak byśmy tego chcieli.
   Gdy byłem prawie na miejscu, to na krawędzi klifu zobaczyłem zarys jakiejś osoby. Podszedłem bliżej i rozpoznałem Cell. Moje serce momentalnie przyspieszyło a ciało zaczęło drżeć, ale się opanowałem i ruszyłem w stronę dziewczyny. Po kilku krokach znalazłem się tuż za nią. Patrzyła przed siebie, chyba nawet nie usłyszała jak do niej podchodzę. Po kilku minutach bezczynnego stania usiadłem obok niej.Była zamyślona, wiatr rozwiewał jej lśniące, piękne włosy a na jej twarzy tkwił delikatny rumieniec, który tylko dodawał jej uroku.
   Nie odezwała się pierwsza, więc ja też tego nie zrobiłem. Przez kilka chwil myślałem, że się na mnie obraziła za to, że ciągle próbuję jej powiedzieć, że jest dla mnie wszystkim, ale to jednak musiało być coś innego.Oboje tkwiliśmy w ciszy przez dłuższy czas, ale w końcu nie wytrzymałem  i zapytałem  pierwszy.
-U ciebie wszystko w porządku?
-Tak-odparła i spuściła głowę w dół, patrząc na fale oceanu rozbijające się o skały. Między nami znów zapadła niezręczna cisza, już jakieś pół godziny siedzieliśmy w milczeniu.-A u ciebie ?-spytała w końcu szeptem.
-Tak, u mnie wszystko ok-znów zanurzyła się w swoich myślach co poznałem po nieobecnym spojrzeniu kiedy podniosła głowę,a ja nadal wpatrywałem się w jej twarz. Była inna od tych wszystkich dziewczyn, chyba dlatego się w niej zakochałem w ciągu tych kilku dni. była wyjątkowa, oryginalna, nie było drugiej takiej. Prawdopodobnie James i Logan mięli tak samo z Natthalie i Monic. Możliwe, że tylko ja i Kendall nie mamy szczęścia w miłości, albo jakaś dziewczyna jest z nami dla kasy albo chce mieć swoje pięć minut naszym kosztem. Po kilkunastu minutach zapytałem Cell.
-Cell, ja....-nie wiedziałem w jakie słowa ubrać swoje pytanie, ale po kilku sekundach wykrztusiłem-czy jest możliwość tego, że jednak ty coś do mnie poczujesz?-Spojrzała na mnie tymi swoimi pięknymi oczami.
-Carlos....ja...ja..ja nie wiem... nie wierzę w  miłość-wyszeptała, przymykając powieki-wiesz dlaczego?-zamilkła, aja przecząco pokręciłem głową, ale raczej nie oczekiwała mojej odpowiedzi bo, po chwili milczenia znów zaczęła mówić-Nikt nigdy mi nie pokazał, że ona istnieje, nikt nigdy mi jej nie okazywał. Moi rodzice są z lodu, którego nic nie jest w stanie roztopić. Do wszystkiego podchodzą ze stoickim spokojem, wyrafinowanym opanowaniem i chłodem. Gdy byłam mała to matka z ojcem nigdy mnie nie przytulali, nie okazywali mi żadnych uczuć. Kiedyś ojciec powiedział mi, że miłość i uczucia to wymysł słabych ludzi, głupców, którzy w życiu nigdy niczego nie osiągnęli  choć tak usilnie się o to starali. Matka nie pozwoliła mi chodzić do szkoły, mam prywatne lekcje w domu. Rodzice nigdy nigdzie nie pozwalali mi wychodzić. trzymali mnie w luksusowym więzieniu, które stworzyli specjalnie dla mnie, to było i jest  straszne. Na zakupy matka zabierała mnie do Paryża, Mediolanu, Berlina i innych metropolii z  modą,musiałam chodzić  na wszelkiego rodzaju bankiety  do znajomych rodziców  słuchać tych nudnych rozmów na temat gówno wartych interesów.Robiłam to co mi kazali.-wzięła głęboki wdech i ciągnęła dalej-Pierwszy raz uciekłam z domu gdy miałam 13 lat, wtedy mi powiedzieli, że sami znajdą mi odpowiedniego chłopaka, czułam się  wtedy   jak jakaś niedorozwinięta księżniczka   z tandetnej opowieści dla dzieci. W   XXI  oni  chcieli  znaleźć   mi chłopaka.To było straszne, ale takie prawdziwe. Nie znałam Warszawy bo nigdy nie wychodziłam z domu. Biegłam przed siebie,w końcu zatrzymałam się w jakimś parku, była tam taka duża fontanna, więc usiadłam na ławce koło niej i wtedy pierwszy raz w życiu się rozpłakałam. Nie wiedziałam co mam zrobić i właśnie wtedy podeszła do mnie pewna dziewczyna. Była ode mnie starsza może rok czy dwa, ale to ona mi wtedy zaproponowała pomoc. Zaufałam jej i z nią poszłam do jej mieszkania w bloku, w którym mieszkała razem z rodzicami. tak poznałam Monic, potem przyszły do niej Natt, Angie i Marietta. To właśnie wtedy poznałam moje przyjaciółki, to dzięki nim ze sztywnej, dobrze wychowanej, poważnej porcelanowej lalki zmieniłam się w szaloną nastolatkę, która na luzie podchodzi do życia. To było najlepsze co mnie w życiu spotkało. Nauczyłam się żartować, szaleć, ale nigdy nie uwierzyłam  w  miłość.-znowu na chwilkę przerwała po to by znów podjąć przerwaną opowieść o swoim życiu.-Kiedy tamtej nocy wróciłam do domu to nie mogłam uwierzyć w to co widzę, moja matka płakała. Ta chłodna wyniosła, opanowana kobieta płakała. Ojciec natomiast siedział nie wzruszony na skórzanej kanapie i popijał kieliszek czerwonego wina. Kiedy mnie zobaczyli to matka mnie przytuliła, to było dziwne. Ojciec wstał i stał chwilę w bezruchu, a potem podszedł do mnie i tulącej ciągle mnie matki, odsunął ją ode mnie i wymierzył mi siarczysty policzek. Nie siedziałam cicho tylko zaczęłam krzyczeć, po raz pierwszy w życiu wyrzuciłam z siebie to co mnie bolało i poczułam...najprawdziwszą ulgę. Poczułam się wolna i taka lekka.W końcu wszyscy się uspokoiliśmy i zaczęliśmy poważnie rozmawiać, wtedy doszłam z rodzicami do jakiegoś porozumienia. Od tamtej pory dostałam trochę luzu, ale i tak nie chodzę do szkoły tylko tak jak już mówiłam nadal mam prywatne lekcje w domu i nadal muszę się przy nich zachowywać jak dama, ale gdy wychodzę z dziewczynami na imprezy wtedy zamieniam się w ogień-dokończyła z pasją-Tak więc, teraz już wiesz dlaczego dla mnie miłość nie istnieje, po prostu nigdy jej nie zaznałam i raczej nie chcę jej zaznać, ponieważ ona tylko zadaje rany.
-Twoja historia jest bardzo smutna, ale miłość na prawdę potrafi być piękna, tylko trzeba jej chcieć-spojrzała na mnie i zironizowała:
-Tak? to mi pokaż tę twoją miłość-nie czekałem dłużej tylko wpiłem się w jej pełne malinowe usta, oddawała pocałunki z  taką samą pasją, z którą ja ją całowałem. Przez chwilę pomyślałem, że jednak coś dla niej znaczę. Odsunęła się ode mnie po kilku minutach, jej oddech był przyśpieszony  tak jak mój.
-I twoim zdaniem miłość polega na pocałunkach i mówieniu sobie kocham cię oraz okazywaniu sobie uczuć?-prychnęła cicho
-No .... a na czym innym miałaby polegać?zapytałem zdziwiony, bo takiego pytania a raczej stwierdzenia się nie spodziewałem
-Ja mam to wiedzieć? Ty właśnie udowodniłeś mi to, że myślę bardzo dobrze na temat miłości. Jest to tylko pociąg fizyczny, nic więcej. Ty nic o mnie nie wiesz, znasz mnie od kilkudziesieciu godzin i już twierdzisz że mnie kochasz to niedorzeczne-powiedziała chłodno-ty mnie nie kochasz, ja ciebie tylko pociągam, czujesz do mnie pożądanie nic więcej-skończyła a ja zrozpaczony spuściłem głowę w dół.-Mogę się do ciebie przytulić? -zapytała  nagle, spojrzałem na nią zdumiony i pokiwałem głową. Dziewczyna przytuliła siędo mnie a ja ją objąłem ramieniem. W takiej  pozycji  przesiedzieliśmy na klifie ze cztery godziny.
- Chyba powinniśmy już wracać-szepnąłem do  Celli.
-Tak, masz rację-pomogłem jej wstać i ruszyliśmy w drogę powrotną. Przez cały ten czas milczeliśmy. Kiedy zatrzymaliśmy się pod hotelem, w którym mieszkała z dziewczynami, to zapytałem.
-Spotkamy się jutro?-zdziwiona mruknęła coś niewyraźnie pod nosem.-To jak?
-Ja... nie jestem pewna czy to dobry pomysł.... ja spotkałabym się z tobą  jak z kumplem a ty ze mną jako kto?
-Jak z koleżanką- powiedziałem drżącym głosem a na jej twarz wypłynął słodki uśmiech.
- W takim razie dobrze, spotkajmy się jutro, bądź po mnie tak o 15, to do zobaczenia!-krzyknęła i pocałowała mnie w policzek a potem zniknęła w wejściu do hotelu, a ja wróciłem do domu,w którym mieszkałem razem z chłopakami i Katherine. Ze zmęczenia, raz dwa się umyłem i położyłem do łóżka, po kilku chwilach odpłynąłem w krainę Morfeusza śniąc o pewnej dziewczynie.





                            Dobra , mam nadzieję, że się podobało, prosze o szczerą opinię.
                                                             Celu$ka:*